OSTRZEŻENIE: Kazirodztwo, seks z nieletnim, prostytucja, przemoc, sadystyczny gwałt, przekleństwa.
Wiek: Louis 29, Harry 15.
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Opis: Harry nie chce, ale musi.
Louis kocha swojego synka, ale potrzebuje pieniędzy.
Jak to się zakończy? Czy Harry wybierze miłość czy...?
- Harry. - Louis wszedł do kolorowego pokoju swojego syna. Harry poniósł wzrok i już wiedział co go czeka. Louis podszedł do niego i usiadł na łóżku.
- Ile ma? - zapytał z przyzwyczajenia Hazz.
- 36, nie jest źle kochanie. - wyciągnał ręce, a jego synek wtulił się natychmiast w swojego ojca.
- Jest już? - spojrzał w niebieskie tęczówki taty.
- Będzie tu za pięć minut skarbie, przebierz się. - złożył na jego czole krótki pocałunek i wyszedł z pokoju.
Po piętnastu minutach szatyn został sam w domu. Za pieniądze które dał mu Nathan za Harrego postanowił kupić mu jakieś nowe ubrania. Tak więc po dłuższym czasie odłożył torby w pokoju swojego syneczka i zrobił dla nich krem czekoladowy. Na samą górę słodyczy położył po malince i spojrzał na zegarek, a w tym samym czasie drzwi się otworzyły.
Ruszył na korytarz, gdzie stał loczek. Pochylił się i złożył na jego policzku pocałunek.
- Jest już dobrze słonko. - poczochrał jego włosy - Idź się umyć.
- N-nie był miły. - Harry wybuchł płaczem - T-tatusiu on b-był zły.
- Hazza, dobrze wiesz, że potrzebujemy pieniędzy. Nathana już nie ma. Jesteśmy tylko my. No idź go z sobie zmyć, zrobiłem krem czekoladowy i kupiłem ci pare rzeczy. - cmoknął go w usta i wrócił do kuchni.
Harry nie mógł przestać płakać. Zużył 1/4 żelu do kąpieli, ale to dalej nie pomagało. Pamięta każde słowo 36letniego mężczyzny "Jeszcze po ciebie wrócę ty mała dziwko". Upadł bezradny, a woda na niego leciała.
- Tatusiu? - zapytał dwa dni później.
- Tak Hazza?
- Dlaczego - wskoczył na blat - Nie możesz znaleźć pracy? Wtedy ja bym nie musiał tego.... robić. - dokończył smutno.
- Harry, tyle razy ci powtarzałem, z jednej pracy nie utrzymam nas.
- A babcia? Tatusiu ja nie chce już. - przyznał. Tommo spojrzał na niego. Odłożył garnek z ziemniakami i stanął między nogami synka.
- Nie chce jej pomocy słonko. - położył mu dłonie na nogach - Zobacz robisz to, a ja jestem z ciebie dumny. Lubisz jak tato jest z ciebie dumny promyczku? - młody Tomlinson pokiwał główką - Grzeczny chłopczyk.
Louis zbliżył się do niego by złączyć ich usta w pocałunku. Polizał malinową wargę niższego, a później opierał swój język o jego.
- Ekhem. - Lou oderwał się od jego ust i spojrzał w kierunku skąd pochodził dźwięk.
- Niall. - uśmiechnął się szeroko i przytulił swojego kolegę.
- Cześć młody.
- Hej wujku.
- Mogę zabrać Hazze? - blondyn oparł się o blat.
- Oh teraz? Hazza nic nie jadł i właśnie robiłem obiad i...
- Spokojnie. - Horan uśmiechnął się do nich - Niech zje obiad i wtedy go porywam.
Po skończonym posiłku Harry pojechał z Irlandczykiem do jego mieszkania. Tomlinson lubił swojego wujka. Zawsze robił to tak, by i Harry czuł się dobrze, a Harry był mu za to wdzięczny. Po tym jak skończyli Niall włączył jakieś bajki i zjedli truskawkowy budyń, chwile się całowali, przytulali, Harry zrobił Ni jeszcze blowjob i mógł wrócić do domu. Do taty.
Wieczorem Louis zaproponował mu wspólną kąpiel, a on się zgodził, bo czemu by nie? Louis umył delikatnie ciałko synka i w nagrodę mu obciągnął ręką.
- Jesteś taki wspaniały dla tatusia. - poprawił mu mokre pasemko jego włosów kiedy leżeli na łóżku starszego. Harry delikatnie się uśmiechnął. Louis pochylił się nad nim i zaczął całować jego szyję, następnie żuchwe, cmoknął go w nosek i w końcu pocałował go w usta. Zielonooki od razu go odwzajemnił i wplątał palce we włosy szatyna.
- Chcesz mnie kochanie?
- Tak. - szepnął w odpowiedzi. Kochał to robić ze swoim tatą. On wiedział najlepiej co Hazza lubi, gdzie trafić, jak i gdzie go całować, co mówić, jak go dotykać. Harry wtedy nie czuł się jak dziwka, czuł się chciany. Przez te rozmyślanie nawet nie zauważył, że jego rodzic był już nagi i zdjął z niego spodnie od piżamy.
- Wszystko okey robaczku? - jego twarz była naprzeciwko syna.
- Tak tatusiu. - na potwierdzenie uśmiechnął się. Louis kiwnął głową i ponownie go pocałował, a następnie zaczął ocierać się o swojego syna. Kiedy ich penisy były twarde Louis rozciągnął Hazze, co nie zajęło mu dużo czasu bo wcześniej zrobił to Niall.
- Tatusiu już, proszę. - Louis nałożył na swojego kutasa prezerwatywe, a następnie lubrykant i wszedł w niego. Uderzał w to miejsce, całował go tam gdzie lubił najbardziej, mówił to co Hazz chciał.
Harry bawił się w ogródku ze swoimi przyjaciółmi Liamem i Zaynem. Właśnie uciekał przed mulatem, który go gonił, kiedy jego tata go zawołał z tarasu.
- Tak? - zapytał z uśmiechem zdyszany.
- Daj to Zi i Li. - podał mu tacke z ciastkami i mlekiem - I chodź do domu.
- Dlaczego? - zapytał chociaż i tak znał odpowiedź.
- Czekamy na ciebie w salonie. - więc Harry zrobił tak jak jego tata chciał. Zaniósł przyjaciołom słodkości i powiedział, że zaraz wróci. Powoli wszedł do domu i ruszył do salonu.
- Harry to jest Nick. - brunet spojrzał na wysokiego mężczyznę, a jego śniadanie chciało się wydostać z jego żołądka. Nie, nie, nie - myślał.
- Cześć Harry, jak się masz? - uśmiechnął się szeroko. Loczek spojrzał przestraszony na ojca, który pokazał mu gestem, że ma odpowiedzieć.
- D-dzień dobry, d-dobrze.
- Zaraz będziesz czuł się jeszcze lepiej. - powiedział radośnie i położył mu dłoń na ramieniu. Harry zamknął oczy i próbował się nie rozpłakać. Ten facet wyglądał mu na 40 lat, a tacy byli najgorsi według niego. Obrośnięte klaty, to wszystko... po prostu nie.
- T-tatusiu? - podbiegł do ojca i wtulił się w niego.
- Hazza co ty robisz? - zapytał zmieszany, jeszcze nigdy Harry się tak nie zachował. Loczek spojrzał na niego błagalnie i pomachał głową na nie.
- Daj mi go. - powiedział klient.
- Harry idź z nim.
- Nie. - z całych sił obją tatę, żeby ten go mu nie oddał.
- Harold.
- Nie, tatusiu proszę, nie chce tatusiu.
Louis nie wiedział co ma zrobić, po pokazaniu zdjęcia Nickowi dał za jego syna podwójną stawkę. Louis na prawdę ich potrzebował, ale Harry... jego Harry pierwszy raz taki przestraszony. Musiał to zrobić pierwszy i ostatni raz.
- W porządku. - westchnął - Przepraszam, ale nie dam ci go.
- Co?! Jak śmiesz! Dałbym ci za niego tyle pieniędzy! Pomyśl! - i widząc jego zachowanie Tommo wiedział, że dobrze postąpił.
- Wyjdź.
- Chce jego.
- Wyjdź! - wrzasnął na cały dom.
- Jeszcze tego pożałujecie. Obydwoje.
Minął tydzień, dwa, a Louis nie dostał żadnego telefonu, nikt nie przyszedł by chcieć wziąść Harrego. Pieniądze się kończyły, nie wiedział co zrobić. Jeszcze tego pożałujecie. Słowa Nicka mu się przypomniały.
- Tatusiu! Jestem! - Harry odłożył kurtkę i zaczął zdejmować buty. Cieszył się, że miał odpoczynek od tego. Przez myśl przeszło mu nawet, że jego tata zrezygnował z tego wszystkiego, że chce żeby Hazz miał normalne życie. Ale to tylko głupie myśli, bo... gorzej być może.
- Co na obiad? - zapytał kiedy wszedł do pomieszania, w którym znajdował się jego tata.
- A zapracowałeś sobie na niego? - zapytał ostro. Harry wzdrygnął się na ton jego głosu. Nigdy nie mówił do niego tym tonem.
- T-tatusiu.
- Co tatusiu?! Gdybyś poszedł z Grimshawem to by było wszystko dobrze! Jesteś taką ciotą!
- Nie mów tak! - podniósł głos, sam nie wiedział skąd wziął na to odwagę. Louis podszedł do niego i szarpnął go za ramię.
- Nie będziesz tak do mnie mówił gówniarzu! - uderzył Harrego z otwartej dłoni w policzek, a w oczach mniejszego pojawiły się łzy.
- T-tato.
- Przez ciebie nie mamy pieniędzy!
- T-tato.
- Zamknij się. - rzucił go na ścianę, a on się po niej zsunął i upadł, po jego policzkach spływały łzy.
Usłyszeli pukanie.
Louis z nadzieją poszedł do drzwi.
Harry siedział dalej pod ścianą i modlił się, żeby był to tylko zwykły listonosz.
- Harry. - i to wystarczyło by bardziej się skulił - Nathan po ciebie przyszedł.
- N-nie t-tatu-usiu.
- Idziesz z nim! - pociągnął go do góry za włosy. Harry błagał, ale bez żadnego skutku.
Skończył jadąc samochodem 36letniego faceta. Wpatrzony był w przestrzeń za oknem, chciał w tej chwili, żeby walnęli w drzewo, tir, sklep czy nawet głupią wiewiórke na drodze, ale tak się nie stało. Po dwudziestu minutach szli korytarzem do apartamentu mężczyzny, kiedy weszli do mieszkania Nathan chwycił go za włosy i pociągnął Harrego do swojej sypialni. Łzy młodszego nie ustępowały wręcz się nasiliły.
Starszy rzucił go na łóżko.
- Rozbieraj się. - rozkazał i podszedł do swojej specjalnej szuflady.
- P-prosze n-nie.
Lecz to nic nie dało. Nathan tylko bardziej się zdenerwował, rozerwał koszulę Tomlinsona, kiedy chciał zdjąć z niego spodnie Harry zaczął się szarpać.
- Nie! P-puść, nie r-ruszaj mnie! - dostał ataku paniki.
- Zamknij się! - uderzył go z pięści w policzek, obrócił na brzuch i przywiązał go linami mocno do ram łóżka. Zdjął z niego bokserki i spodnie do kostek, następnie wziął nóż i zapalniczkę.
- Dałem za ciebie potrójną stawkę dziwko. Mogę robić z taką szmatą jak ty wszystko.
Po tym odpalił zapalniczke i nagrzewał nóż.
- Dawno się nie widzieliśmy nie sądzisz? Musze zostawić po tobie jakiś ślad. - i wtedy przyłożył nagrzany, metalowy przedmiot do jego pośladka. Harry krzyknął i zacisnął mocno oczy. Jego paznokcie wbijały się w jego dłonie, a krzyki opuszczały usta.
- Z-zostaw. - ledwo udaje mu się wypowiedzieć słowo.
- Nie ma takiej mowy. - założył na siebie prezerwatywe i wbił się w niego. Został tam bez poruszania się. Ponowił tą czynność i przełożył tym razem nóż do jego karku. Harry nie miał sił na krzyczenie, na wyrywanie się, na nic. Miał zamknięte oczy i myślał nad śmiercią. Kiedy już nastąpi koniec pójdzie się zabić. Skoczy z mostu, zatnie się na śmierć, zażyje za dużą dawkę tabletek... cokolwiek.
Nathan zaczął go mocno pieprzyć w tym zamym czasie przyłożył nóż do jego łopatek.
- Jesteś taką dziwką, nic nie wartym gównem. - zrobił jedną kreskę prostą na jego plecach. Szloch opuścił usta loczka. Pięć mocnych, ostrych pachnięć później zrobił drugą kreskę na skos, która była połączona z poprzednią. Krew lała się po jego plecach, a on był bezradny. Chciał po prostu to przeczekać układając w głowie swoje samobójstwo.
Kiedy brunet doszedł spędził w nim kilka chwil, wyszedł z niego powoli i dokończył swoje dzieło, dodając jeszcze jedną prostą kreskę.
Na jego plecach widniała litera N.
- Nigdy mnie nie zapomnisz. - wziął w rękę polaroid i zrobił zdjęcie rany, następnie go odwiązał i obrócił na plecy, a syk opuścił usta młodszego - To nie koniec kurwo. - zdjęcie wyschło, a on mu je pokazał. Harry widząc to zaczął się kusić własnym szlochem.
Dlaczego on, dlaczego tak, dlaczego.
Nathan związał go po raz kolejny i wziął z szafki pineski. Harry otworzył szeroko oczy.
- Nie! Zostaw! Nie! Odjeb się! Psychopata! Pomocy! Pomocy...
Za to został podduszony.
- Zamkniesz tą swoją mordę?! - dostał w brzuch, kolejny raz. Później przebił zdjęcie igiełkami i przyłożył je do brzucha Harrego - Podziękuj tatusiowi szmato. - wbił je w brzuch 15latka, a on przygryzł z całej siły wargę.
Kiedy Harry leżał cały zakrwiawiony, obolały schował sznury i zaczął szukać bicza. Zielonooki z całych sił się podniósł i założył cichutko bokserki, a spodnie zrzucił na pościel. - Zobaczysz jaką zabawę na teraz nam przygotowałem. Będziesz się dławił moim kutasem, jednoczenie wielkie i grube didlo będzie się. - ruszył w stronę wyjścia, Nathan był zbyt zainteresowany swoimi zabawkami - Wbijać w twoją ciasną dziurę.
Wybiegł, dziękował wszystkim Bogom za to, że drzwi były otwarte. Nie wiedział skąd miał siły na to, nie obchodziły go miny ludzi, którzy się na niego patrzyli, nie obchodził go ból w dolnym miejscu, nie obchodziło go szczypienie i krew na plecach, nie obchodziły go pineski w jego brzuchu, nie obchodziła go przypalona skóra.
Nie obchodził go Nathan, nie obchodził go tata.
"POLICJA" ten napis był jego wybawieniem.
10 lat później
Siedział na krześle. Zobaczył go. Nie odwracał wzroku. On usiadł.
- Dlaczego? - zapytał.
- Dlaczego co? - ten głos. Ten głos mówiący kochanie, słoneczko, skarbie.
- Dlaczego mi to robiłeś? Dlaczego pozwalałeś? - inni by pewnie siedzieli i milczeli, inni zaś krzyczeli, a on chciał tylko wiedzieć.
- Nie mieliśmy pieniędzy Hazza. - przymknął oczy. Nie rozpłaczesz się Harry, nie przy nim, jesteś silny - myślał.
- Dla pieniędzy kazałeś mi się puszczać? - spokój w jego głosie był niepokojący.
- Słuchaj kochanie, kiedy miałem 14 lat ty się urodziłeś. - schudł - Nie skończyłem dobrej szkoły. - jego głos nabrał chrypki - Zajmowałem się tobą kiedy powinienem się kształcić. - zmęczenie było widoczne na jego twarzy - Należał mi się odpoczynek synku.
- Skurwiel.
- Co?
Nerwy puściły - Jesteś skurwielem! Miałem tylko 13 lat! Chciałem się zabić! Kochałem cię! Ty jebany potworze! - gwałtownie wstał, a krzesło opadło z głośnym chukiem na ziemię.
- Nadal mnie kochasz.
- Chciałbyś! Ty jebany psycholu! On mnie tam torturował! - podszedł bliżej niego.
Nikt nie reagował, nikt im nie przerwał.
- Zapłacił więc mógł. - Harry pociągnął go do góry za więzienną szmatę.
- Nienawidzę cię.
- O nie kochanie. - Louis szeroko się uśmiechnął - Ty mnie kochasz. Kochasz swojego tatusia. Masz tylko swojego tatusia. Jak było w domu dziecka? Puszczałeś się i tam za kase? To dobrze. Dasz mi ją. - rzucił go na ziemię i zaczął kopać go w brzuch.
- To jest nasz koniec. Nie chce wspomnień, nie chce żebyś żył.
- Perełko masz pecha, bo one będą, a ja będę żył. - wypluł krew na ziemię.
- Nie. - wyciągnął pistolet - To koniec. Umrzesz ze świadomością, że ci nie wyłączyłem.
- A ty z tym, że twój tatuś cię pieprzył, a ty tego chciałeś dziwko.
Strzał w serce. Tam gdzie bije, tam gdzie jest pustka, brak uczuć.
Brak ruchu.
Strzał w serce. Tam gdzie bije, tam gdzie są uczucia.
Opadnięcie na ziemię.
Jest pistolet
Dwa naboje
I nas dwoje.