wtorek, 27 stycznia 2015

Hej Hazz!

-Hej Hazz! Coś wcześniej dzisiaj jesteś.

-Hej Lou. To źle?

-To wspaniale.- usiadł mu na kolanach i wtulił się w klatkę swojego ukochanego.

-----

-Hej Hazz! Idę do sklepu, potrzebujesz czegoś?

-Nie. Wróć szybko Lou.- dał mu buziaka w policzek.

-----

-Hej Hazz! Może obejrzymy 'Pamiętnik'?

-Z chęcią. - dołekczki pojawiły się w jego policzkach.

-----

-Hej Hazz!

-Louis przestań.- odezwał się Zayn.

-Oh to ty przestań Malik, chce tylko się zapytać czy mamy jeszcze orzeszki.

-Louis...

-Cicho, bądź cicho.

-----

-Hej Hazz! Gdzie jesteś?- zaczął przeglądać wszystkie pokoje.- Harry wracaj! - zajrzał pod łóżko.- Hazz nie rób mi tego.- usiadł na środku pokoju, a łzy zaczęły mu lecieć po policzkach.- Nie rób. - zakrył dłońmi twarz.

-LouLou jestem przy tobie- usiadł za szatanem i przycisnął jego plecy do swojego torsu.-Zawsze będę.

-----

-Przez was. To wyszystko przez was!

-Lou spokojnie.

-Nie mów do mnie Lou! On tylko może tak mówić!

-Louis proszę przestań.

-Hej Hazz! Gdzie jesteś?- wstał z fotela i zaczął się rozglądać. Trójka przyjaciół miała łzy w oczach.

-Louis go...

-Zamknij się do cholery! -wybiegł z mieszkania.

-----

-Hazz. Nie wezmę ich.

-Lou one ci pomogą już ci pomogły.

-Nie wezmę ich do kurwy nędzy!

-LouLou spokojnie.

-Nie! Chcesz ode mnie odejść? Pewnie, że tak! To odchodź! Proszę droga wolna! Spierdalaj stąd!- zaczął niszczyć wszystko.

-Lou to prawdziwy ja. Louu.

-Louis! Louis!- Niall podszedł do niego i odciagnął go od tego całego bałaganu, który zrobił.

-Hazz? Harry! Przepraszam! Harry!

-Cii już dobrze Louis, już dobrze.- wtulił się w blondyna.

-Ni g-go tu nie ma.

-Tommo..

-Wróci? Prawda? Powiedz, że tak Niall, powiedz, że wróci proszę.- zacisnął pięści na koszulce przyjaciela i spojrzał w jego oczy z bałaganiem i nadzieją.

-Ja nie mogę...

-Wróci, zawsze wraca.-odezwał się sam do siebie. Odsunął się od przyjaciela.- Ups- zaśmiał się. - Trochę nabałaganiłem. Ni pomożesz mi to postarać, żeby Harry nie był smutny.

-Uh ta jasne, pomogę.

-----

-Nie było cię tydzień Harry.- powiedział surowo.

-A gdzie 'Hej Hazz'?- spytał drugi.

-Gdzie byłeś?

-Tu i tam.

-Jasne.- wyminął go i podszedł do nocnej szafki wyjmując z niej tabletki.

-Lou nie rób tego.

-Chce pobyć sam Harry.

Zażył, popił, a on zniknął.

-----

-Hej Hazz!

-Hej. Wesele Jay?

-Uh tak. Muszę jakoś wyglądać.

-Wyglądasz pięknie. Zawsze tak wyglądasz. -Podszedł do wyższego.

-Dzieki Hazz.- zarzucił mu dłonie za szyję. - Przepraszam za ostatnie. Trochę mnie poniosło. - zachichotał nerwowo.

-Każdemu się zdarza.- potarł ich nosy o siebie.

-Louis?- odezwał się Liam zza drzwi.- Wszystko okey?

-Tak, tak. - odsunął się od loczka i ponownie podszedł do lustra.- Wejdź!

-Przyniosłem tabletki.- podał mu je wraz ze szklanką wody.

-Ok. Liam wezmę je.

-Uh ja musze cię przypilnować.

-Nie ufasz mi?

-Nie bierz ich.- jego głos.

-U-ufam.

Spojrzenie na ukochanego i skinięcie głową.

-J-jest tu?

-Nie. Harrego tu nie ma.- kłamstwo.

-To, to dobrze. No bierz je i wychodzimy.

Dobrze mu znany trik.

-Już. - fałszywy uśmiech.- Zawiąrze krawat i do was dojdę.

-Okey!

Łazienka i wymiociny.

-Kocham Cię LouLou.

-Kocham Cię Hazza.

-----

-Heeeej Hazz! Nie oszukuj!- Loczek jedynie wytyknął mu język i się zaśmiał.

-Lou! Przynieśliśmy pizze i...

-Louis!

-Oh hej! Siadajcie ja.. przyniosę talerze, dobrze?

-To ty siadaj.- surowy głos Malika.

-O co wam chodzi?

-Przestałeś? Kurwa Louis! Nie bierzesz już lekarstw!? Jak mogłeś!

-Nie potrzebuje ich. On mi pomaga.

-On cię niszczy, a raczej nie on tylko twoja wyobraźnia cię niszczy Louis.

-Liam przestań. Nie wiesz co mówisz.

-Wiem doskonale wiem.

-Potrzebuje go, okey?

-Myślisz, że Harremu jest łatwo!? - odezwał się Horan.- Nie jest mu kurwa łatwo! Patrzy się na ciebie z góry i widzi co z sobą zrobiłeś. On cierpi Louis. Cierpi bo ty cierpisz i sam to cierpienie stwarzasz.

-Po prostu przestań.

-N-nie potrafię on.. on jest tu! Zobaczcie! Stoi przy komodzie! Harry kochanie powiedz coś. - cisza.- Harry? Proszę.

-Louis. Harrego tu nie ma.

-Jest! On t-tu jest..- płacz.

-Lou. Louis! Proszę wysłuchaj mnie.- Niall przed nim uklęknął- Lou. Harry jest przy nas, zawsze będzie, a szczególnie przy tobie. On cię kocha ale nienawidzi tego, że cierpisz. Rozumiesz? Bierz tabletki. Bierz je, a Harry będzie szczęśliwy.

-Ale ja go n-nie usłyszę. Niall ja chce usłyszeć jego głos, chce go zobaczyć. A t-to, to jest j-jedyny sposób.

-Chcesz szczęścia? Jego szczęścia, twojego szczęścia?

-Liam ja nie...

-Jeżeli chcesz to bierz tabletki. To jest twoje, wasze lekarstwo.

-D-dobrze. Ja nie obiecuje ale.. d-dobrze. Tylko czy mogę się z nim pożegnać? - wszyscy skineli głową. Wyszli z salonu, Zayn stanął w progu i spojrzał w puste miejsce przy komodzie.

-Żegnaj Hazz. Daj mu żyć.

Został tu sam.

-Harry ja..

-Louis! LOU!

-Harry? Gdzie ty jesteś?- obrócił się dookoła własnej osi.- Nie widzę cie. Hazz! Chcę cię zobaczyć!

-Nie ma mnie LouLou. To zniknęło. Pamiętaj kocham Cię szkarbie mój. Słyszysz mnie po raz ostatni.

-Hazz nie, proszę- opadł na kolana i płakał, cholernie mocno płakał.

-Zrób to o co cię proszą. Lou zrób to dla nich, dla siebie, dla mnie, dla nas.

-Harry...

-Jestem, ciągle będę. Wyzdrowiej, czekam tu na ciebie. Zawsze będę czekał. Kocham Cię pamiętaj.

-H-hej Ha-azz- nie mógł wymusić z siebie słowa.

-Tak Loui?

-Kocham Cię.

Znikł. Jego głos znikł.

-Lou! W końcu sobie poszli! - dłoń na ramieniu.

-Nie jesteś nim!- warkną i z ledwością wstał.

-Oh jestem! Jestem Harrym! Twoim Harrym.

-Nie, nie, nie, nie- wybiegł z salonu i wbiegł do jego sypialni, kiedyś ich wspólnej sypialni. - Jesteś tylko czymś z mojej głupiej głowy. Nie ma cię!

-Nie bierz ich.- stanął w przejściu.

-Co się dzieje? - do pokoju wpadła trójka chłopaków.

-Widzisz? Nie. Ma. Cię! Przebiegli przez ciebie. Ha! Mój Harry jest w moim sercu! Żegnaj.

Zażył, popił, a on zniknął tym razem na zawsze.