-Hej Hazz! Coś wcześniej dzisiaj jesteś.
-Hej Lou. To źle?
-To wspaniale.- usiadł mu na kolanach i wtulił się w klatkę swojego ukochanego.
-----
-Hej Hazz! Idę do sklepu, potrzebujesz czegoś?
-Nie. Wróć szybko Lou.- dał mu buziaka w policzek.
-----
-Hej Hazz! Może obejrzymy 'Pamiętnik'?
-Z chęcią. - dołekczki pojawiły się w jego policzkach.
-----
-Hej Hazz!
-Louis przestań.- odezwał się Zayn.
-Oh to ty przestań Malik, chce tylko się zapytać czy mamy jeszcze orzeszki.
-Louis...
-Cicho, bądź cicho.
-----
-Hej Hazz! Gdzie jesteś?- zaczął przeglądać wszystkie pokoje.- Harry wracaj! - zajrzał pod łóżko.- Hazz nie rób mi tego.- usiadł na środku pokoju, a łzy zaczęły mu lecieć po policzkach.- Nie rób. - zakrył dłońmi twarz.
-LouLou jestem przy tobie- usiadł za szatanem i przycisnął jego plecy do swojego torsu.-Zawsze będę.
-----
-Przez was. To wyszystko przez was!
-Lou spokojnie.
-Nie mów do mnie Lou! On tylko może tak mówić!
-Louis proszę przestań.
-Hej Hazz! Gdzie jesteś?- wstał z fotela i zaczął się rozglądać. Trójka przyjaciół miała łzy w oczach.
-Louis go...
-Zamknij się do cholery! -wybiegł z mieszkania.
-----
-Hazz. Nie wezmę ich.
-Lou one ci pomogą już ci pomogły.
-Nie wezmę ich do kurwy nędzy!
-LouLou spokojnie.
-Nie! Chcesz ode mnie odejść? Pewnie, że tak! To odchodź! Proszę droga wolna! Spierdalaj stąd!- zaczął niszczyć wszystko.
-Lou to prawdziwy ja. Louu.
-Louis! Louis!- Niall podszedł do niego i odciagnął go od tego całego bałaganu, który zrobił.
-Hazz? Harry! Przepraszam! Harry!
-Cii już dobrze Louis, już dobrze.- wtulił się w blondyna.
-Ni g-go tu nie ma.
-Tommo..
-Wróci? Prawda? Powiedz, że tak Niall, powiedz, że wróci proszę.- zacisnął pięści na koszulce przyjaciela i spojrzał w jego oczy z bałaganiem i nadzieją.
-Ja nie mogę...
-Wróci, zawsze wraca.-odezwał się sam do siebie. Odsunął się od przyjaciela.- Ups- zaśmiał się. - Trochę nabałaganiłem. Ni pomożesz mi to postarać, żeby Harry nie był smutny.
-Uh ta jasne, pomogę.
-----
-Nie było cię tydzień Harry.- powiedział surowo.
-A gdzie 'Hej Hazz'?- spytał drugi.
-Gdzie byłeś?
-Tu i tam.
-Jasne.- wyminął go i podszedł do nocnej szafki wyjmując z niej tabletki.
-Lou nie rób tego.
-Chce pobyć sam Harry.
Zażył, popił, a on zniknął.
-----
-Hej Hazz!
-Hej. Wesele Jay?
-Uh tak. Muszę jakoś wyglądać.
-Wyglądasz pięknie. Zawsze tak wyglądasz. -Podszedł do wyższego.
-Dzieki Hazz.- zarzucił mu dłonie za szyję. - Przepraszam za ostatnie. Trochę mnie poniosło. - zachichotał nerwowo.
-Każdemu się zdarza.- potarł ich nosy o siebie.
-Louis?- odezwał się Liam zza drzwi.- Wszystko okey?
-Tak, tak. - odsunął się od loczka i ponownie podszedł do lustra.- Wejdź!
-Przyniosłem tabletki.- podał mu je wraz ze szklanką wody.
-Ok. Liam wezmę je.
-Uh ja musze cię przypilnować.
-Nie ufasz mi?
-Nie bierz ich.- jego głos.
-U-ufam.
Spojrzenie na ukochanego i skinięcie głową.
-J-jest tu?
-Nie. Harrego tu nie ma.- kłamstwo.
-To, to dobrze. No bierz je i wychodzimy.
Dobrze mu znany trik.
-Już. - fałszywy uśmiech.- Zawiąrze krawat i do was dojdę.
-Okey!
Łazienka i wymiociny.
-Kocham Cię LouLou.
-Kocham Cię Hazza.
-----
-Heeeej Hazz! Nie oszukuj!- Loczek jedynie wytyknął mu język i się zaśmiał.
-Lou! Przynieśliśmy pizze i...
-Louis!
-Oh hej! Siadajcie ja.. przyniosę talerze, dobrze?
-To ty siadaj.- surowy głos Malika.
-O co wam chodzi?
-Przestałeś? Kurwa Louis! Nie bierzesz już lekarstw!? Jak mogłeś!
-Nie potrzebuje ich. On mi pomaga.
-On cię niszczy, a raczej nie on tylko twoja wyobraźnia cię niszczy Louis.
-Liam przestań. Nie wiesz co mówisz.
-Wiem doskonale wiem.
-Potrzebuje go, okey?
-Myślisz, że Harremu jest łatwo!? - odezwał się Horan.- Nie jest mu kurwa łatwo! Patrzy się na ciebie z góry i widzi co z sobą zrobiłeś. On cierpi Louis. Cierpi bo ty cierpisz i sam to cierpienie stwarzasz.
-Po prostu przestań.
-N-nie potrafię on.. on jest tu! Zobaczcie! Stoi przy komodzie! Harry kochanie powiedz coś. - cisza.- Harry? Proszę.
-Louis. Harrego tu nie ma.
-Jest! On t-tu jest..- płacz.
-Lou. Louis! Proszę wysłuchaj mnie.- Niall przed nim uklęknął- Lou. Harry jest przy nas, zawsze będzie, a szczególnie przy tobie. On cię kocha ale nienawidzi tego, że cierpisz. Rozumiesz? Bierz tabletki. Bierz je, a Harry będzie szczęśliwy.
-Ale ja go n-nie usłyszę. Niall ja chce usłyszeć jego głos, chce go zobaczyć. A t-to, to jest j-jedyny sposób.
-Chcesz szczęścia? Jego szczęścia, twojego szczęścia?
-Liam ja nie...
-Jeżeli chcesz to bierz tabletki. To jest twoje, wasze lekarstwo.
-D-dobrze. Ja nie obiecuje ale.. d-dobrze. Tylko czy mogę się z nim pożegnać? - wszyscy skineli głową. Wyszli z salonu, Zayn stanął w progu i spojrzał w puste miejsce przy komodzie.
-Żegnaj Hazz. Daj mu żyć.
Został tu sam.
-Harry ja..
-Louis! LOU!
-Harry? Gdzie ty jesteś?- obrócił się dookoła własnej osi.- Nie widzę cie. Hazz! Chcę cię zobaczyć!
-Nie ma mnie LouLou. To zniknęło. Pamiętaj kocham Cię szkarbie mój. Słyszysz mnie po raz ostatni.
-Hazz nie, proszę- opadł na kolana i płakał, cholernie mocno płakał.
-Zrób to o co cię proszą. Lou zrób to dla nich, dla siebie, dla mnie, dla nas.
-Harry...
-Jestem, ciągle będę. Wyzdrowiej, czekam tu na ciebie. Zawsze będę czekał. Kocham Cię pamiętaj.
-H-hej Ha-azz- nie mógł wymusić z siebie słowa.
-Tak Loui?
-Kocham Cię.
Znikł. Jego głos znikł.
-Lou! W końcu sobie poszli! - dłoń na ramieniu.
-Nie jesteś nim!- warkną i z ledwością wstał.
-Oh jestem! Jestem Harrym! Twoim Harrym.
-Nie, nie, nie, nie- wybiegł z salonu i wbiegł do jego sypialni, kiedyś ich wspólnej sypialni. - Jesteś tylko czymś z mojej głupiej głowy. Nie ma cię!
-Nie bierz ich.- stanął w przejściu.
-Co się dzieje? - do pokoju wpadła trójka chłopaków.
-Widzisz? Nie. Ma. Cię! Przebiegli przez ciebie. Ha! Mój Harry jest w moim sercu! Żegnaj.
Zażył, popił, a on zniknął tym razem na zawsze.